Dawno nas tu nie było i trochę czujemy w związku z tym tremę. Ale wdech, wydech i do dzieła! Czasy nastały dziwne i straszne. Z pewnością wielu z nas zapamięta te święta na całe życie. Święta bez dziadków, babć, ciotek, wujków…Bez ulubionych kuzynów (tudzież bez ciotecznego rodzeństwa, bo tak mówi się na kuzynostwo na naszym ukochanym Podlasiu, za którym przyszło nam teraz okrutnie tesknić). Święta w zamknięciu i odizolowaniu. Ale w tych czasach tym bardziej staramy się chronić nasze dzieci przed wdzierającym się do naszego świata poczuciem zagrożenia. Dlatego w najbliższych dniach zamierzamy beztrosko malować jajka, robić wianki, cieszyć sie naszą rzeżuchą posadzaną w pojemniczkach z Bolesławca, piec baby i mazurki. Wyciągniemy z pawlacza zrobionego przez nas własnoręcznie cermicznego baranka, a dzieciom pozwolimy wyrzeźbic w maśle ich własną barankową wersję. I choc nie jest to tradycja wyniesiona z naszego rodzinnego domu, to w święta będziemy szukać poukrywanych w różnych zakątkach naszego mieszkania jajek. Tych czekoladowych i tych plastikowych (no cóż) do pryskania wodą (przydadzą nam się na Śmigusa Dyngusa, oj tak!). Na zdjęciach widzicie wianuszki...